Legendarny El Mariachi wychodzi z odosobnienia, aby udaremnić zamach na prezydenta Meksyku i przy okazji, wyrównać stare porachunki.
El Mariachi, siejący postrach i zniszczenie mściciel (Antonio Banderas (I)), podróżujący z podręcznym arsenałem w futerale od gitary, odkąd przeżył osobistą tragedię, żyje w odosobnieniu. Odnajduje go skorumpowany agent CIA, Sands. El miałby udaremnić zamach na prezydenta Meksyku, którego pomysłodawcą jest Barrillo - złowrogi narkotykowy baron, uknuł morderczy. El Mariachi przystaje na propozycję agenta, bo ma własne krwawe rachunki do wyrównania. Wyrusza do walki, mając u boku swych dwóch wiernych kompanów - Lorenzo i Fideo. opis dystrybutora
Mniej jest finezji, więcej kul, mniej dowcipu, więcej wybuchów… przeczytaj recenzję
Zobaczyć i owszem należy. Ale zachwycić się? Chyba tylko Salmą Hayek, której tutaj notabene jest stanowczo za mało. przeczytaj recenzję
Ten film jest drugim w historii Hollywood zlokalizowanym w miasteczku Culiacan. Miejscowość ta normalnie posiada status miasta, jednak prezydent (Pedro Armendariz) mówi, że Culiacan jest meksykańskim stanem. zobacz więcej
Gdy w pałacu prezydenckim generał zostaje trafiony w oba kolana i głowę, możemy zauważyć niewielki ruch jego lewej stopy. zobacz więcej
Możliwe spoilery Jedyny i niepowtarzalny R.R. — Aktorzy bardzo chętnie godzili się na współpracę z Robertem Rodriguezem. Banderas, który bardzo nieufnie podchodzi do kręcenia jakichkolwiek kontynuacji twierdził, że dla Roberta jest gotów bez wahania zagrać w „dwójce”. Według niego, Rodriguez jest pełen inwencji i energii, która przypomina Almodovara i unika przy tym wydeptanych przez innych ścieżek. Także Hayek... zobacz więcej
Ta strona powstała dzięki ludziom takim jak Ty. Każdy zarejestrowany użytkownik ma możliwość uzupełniania informacji
o filmie.
Poniżej przedstawiamy listę autorów dla tego filmu:
Pozostałe
Proszę czekać…
Fajna rozwałka… – Fabuła nieshcematyczna, rozwalająca się w pewnych momentach, ale przecież nie o fabułe tu chodzi. Chodzi tu o to, żeby Mariachi rozwalał wszystkich, niczym Pan Smith w "Shoot’Em up", szkoda, że mniej efektownie. Ale Rodriguez dodał do filmu kilka wątków, które mi się kompletnie nie wpasowały (na chuja ta Mendesowa tutaj?). Ale i tak najlepszy był Johnny Depp, z wydłubanymi oczami. Tylko za tą sekwencję jest 5, a nie 4. Bo ten film, choć trwający niewiele ponad 90 minut, chwilami strasznie się dłużył, sceny kacji, pod koniec, cienko wykonane, a sama postać Mariachiego jakby zepchnięta na drugi plan. Szkoda, bo Banderasowi wychodzi granie tej postaci jak żadnej innej.
5/10